Swoje bieżące robótki od zawsze trzymałam w płóciennej torbie, niepięknej, z krótkimi uchwytami, takiej sobie, o:
Było to wygodne rozwiązanie, bo nie pałętały mi się różne robótki po całym domu, a gdy coś chcę wykończyć w innym terminie, to też do torby dorzucam i przechowuję tam do czasu aż przyjdzie mi wena. Dawno już chciałam torbę jakoś upiększyć oraz przedłużyć jej uszy, żebym mogła nosić ją na ramieniu. Odpowiedniej motywacji dostarczyła mi dopiero ta wakacyjna akcja. Pkelu, dziękuję za ten kopniak!
Wykorzystałam do tego prześliczny materiał przysłany mi przez Anek. Uszyłam wierzch torby, a znajomą poprosiłam o pomoc w doszyciu go do torby (dla mojej maszyny, wciąż niewyregulowanej, to była za gruba warstwa). Tak samo do przedłużenia uchwytów musiałam wzywać pomoc, bo połączenie grubych płóciennych uszu z przedłużkami przygotowanymi przeze mnie z "materiału analogicznego" jak to się mówiło w starych dowcipach, było dla wyżej wymienionej niewykonalne.
Tak więc nie wiem czy robótka zostanie mi zaliczona, jako że nie wykonałam jej całkowicie samodzielnie, ale za to z dumą i bez wstydu mogę ją jutro zabrać na wakacje łącznie z tym, co w sobie kryje, a kryje sporo!
