Czyli mieszkanko dla szydełek, które jak się zapewne domyślacie nieujarzmione żyją własnym życiem i włażą gdzie nie powinny...
NA POTWIERDZENIEMam nadzieję, ze teraz będą czekać wiernie na moją wenę chęć i czas. :)
P.S. Torba już skończona. Jak wylezie słońce to ją uchwycę i jutro się poznacie. Do zobaczenia!
na zdjęciach nie widać krzywizn - jeśli nawet są gdzieś to i tak nieważne, bo całość prezentuje się super fajnie:)
OdpowiedzUsuńBardzo pomysłowe mieszkanko dla szydełek.
OdpowiedzUsuńI z pewnością nie będzie dzianego kota!
Och!!! Bardzo śliczne!!!
OdpowiedzUsuńTakie mieszkanko dla szydełek - fantastyczne!!!
Moje pewnie też by chciały takie mieć, ale im nie pokażę.... ;-)
moja droga czy ty czasem nie podkradłaś dziecku opakowania na kredki ?:D:D:D
OdpowiedzUsuńFajne materiałki i dobrze wykonane z pomysłem
,a u mnie nic się nie dzieje w tej kwestii :(.
szyjesz świetne rzeczy! dziękuję za udział w candy i serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSuper wyszło...a ja kurcze dopiero hafcik zaczęłam ;) gdzie tam do końca...
OdpowiedzUsuńŚwietny ten Krzywulec!
OdpowiedzUsuńChciałabym tak umieć z maszyną:)
:)
OdpowiedzUsuńszydełka grzecznie siedzą, choć właściwie już się rwą do działanie (powylegiwały się na miękkim i pewnie dlatego) ;) Protestuję. To wcale nie buchnięty kredkownik :D Ja nawet dziecięcia nie ma, żeby mu podbierać. No i moje ołóweczki mają osobny pokrowczyk. Jeszcze bardziej krzywy ;)