poniedziałek, 13 grudnia 2010

Zapał ...2 :)

Naprawdę chciałam wziąć udział w projekcie łączącym
, niestety nie udało sie , zbliża sie koniec roku
i wiem ,że nie uszyje tego co zamierzałam .
Nie wiem po co się zapisałam jak nie robótkuję w podróży
, choć kto wie jakies aplikacje , kwiatki mogłabym robić
, ale ja kieruje pojazdem zazwyczaj to jak ? :D
Więc daje  wam inspiracje , na która sie natknęłam
oglądając mój ulubiony blog
, tam można kupić bodajże ebook z instrukcją
, ale nie jestem pewna , bo nie znam obcych języków na tyle.

Pozdrawiam i życzę wytrwałości w dążeniu do celu 
oraz już składam świąteczne życzenia :)

niedziela, 14 listopada 2010

środa, 27 października 2010

Zapał...

Jak widać na załączonym obrazku!
I zresztą - jak zawsze u mnie!
Słomiany zapał....
Tkaniny mam już przygotowane. Właściwie, to się już nawet zakurzyły.
Pomysłodawczyni też jakoś się ukrywa... ;-)
Hi, hi!
To chociaż zaproponuję (żeby ukryć swoje otępienie, brak weny, werwy i w ogóle!):
wygumkujmy z tytułu bloga rok!

Niech te nasze "Robótki w podróży" trwają i w przyszłym roku. I może w następnym? I zawsze!
Pozdrawiam współtowarzyszki i gości!

wtorek, 5 października 2010

Pierwszy przystanek

Witam wszystkie stałe bywalczynie!
Wprosiłam się do wspólnego robótkowania,bo wiadomo-razem weselej!
Właściwie zazdroszczę wszystkim,którzy mogą robótkować w podróży, u mnie to raczej jest przewożenie robótki do innego miejsca,w którym będę miała chwilkę.Ewentualnie supłanie na dworcu.Niestety w czasie jazdy mój błędnik świruje i najchętniej jechałabym z zamkniętymi oczami.Ech,takie marnotrawienie czasu...
    Co będę robić?
Kiedy się zgłaszałam,miałam wizję...cóż,na wizji się skończyło,bo bazowe pudełko okazało się być niewymiarowe.Stąd muszę zacząć od punktu wyjścia i rozważyć: na co,jak duże i z czego.Reszta wyjdzie sama.Mam nadzieję.
Do przewożenia mam frywolitkowy kramik.Wersja minimalna:



Wersja przykładowa mniej minimalna:




...bo wersja maksymalna to już po prostu solidna waliza na kółkach;-)
     Nożyczek w sumie prawie nie wożę,chociaż czasem by się przydały.Największy problem sprawia mi jak dotąd szydełko,przebija się przez podszewkę torebki,dziurawi kieszonki...Zapewne w dawnych czasach,kiedy moja Babcia była młoda,miało zatyczkę do kompletu..teraz muszę sobie jakoś poradzić.
Chciałabym też,żeby moje czółenka były w miarę bezpieczne,nie plątały się,w końcu to plastik.
     W tym momencie najbardziej przydałoby mi się coś na wersję minimalną,żeby się zmieściło w mojej zawsze napakowanej torebce.Miękkie,ale twarde ;-)
Portfelopodobne?
Piórnikopodobne?
I chyba będzie z surówki bawełnianej,albo dla kontrastu z zasłonowego aksamitu;-)
Pozdrawiam wszystkich i uciekam tworzyć!

poniedziałek, 4 października 2010

To może teraz ja....?

... się wytłumaczę????
Otóż. Chyba. Dojrzałam już. Do podróży!!!
Hurra.
Zaopatrzyłam się nawet w bardzo odpowiednie, oczywiście wg mojego widzimisię, tkaniny!


Teraz już nie będę miała żadnej wymówki. Żadnego tłumaczenia i wykręcania się.
Muszę zakasać rękawy - i do boju! Do końca roku zostało już tak niewiele czasu....
W razie czego, bardzo proszę o doping, kciuki, poganianie!
Wszystkie sposoby są mile widziane.
Pozdrawiam serdecznie!





wtorek, 28 września 2010

Mój brak postępów:(

Najpierw trochę się potłumaczę...

Miałam zaplanowany czas na uszycie mojej torby na 31 sierpnia, ale Kela ogłosiła, że czas jest do końca roku:( i to był tzw. gwóźdź - jestem tego rodzaju osobą, która mając odległy termin w pierwszej kolejności zajmuje się innymi pilnymi rzeczami do uszycia, a potem szyje coś na ostatnią chwilę. Domyślacie się pewnie teraz co będę robić w Sylwestra;)

Ale...

Postanowiłam coś jednak uszyć - i powstał taki pojemniczek na papierki hexagonowe:
(początkowo kieszonka miała służyć do przechowywania gotowych do zszycia hexagonów, ale okazało się, że nadaje się bardziej na papierki, które są cieńsze).


wtorek, 21 września 2010

Torba skończona

Skończyłam moją torebkę! Bardzo prosta (w sumie), ale jak miło się ją robiło :D
Co prawda w tym roku urlop będę miała dopiero około Świąt Bożonarodzeniowych, to torebkę skończyłam jakiś tydzień temu.

Oto zdjęcie:


A tutaj moja torebka z modelką (musiałam się pochwalić :D)

poniedziałek, 6 września 2010

Torba podróżniczo-robótkowa w akcji

Jako że decyzją Pkeli zabawa nadal trwa, a Wy tak miło powitałyście moją torbę, to pokażę jak się sprawdziła w akcji:







poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Moje robótki już jutro jadą w podróż!

Udało mi się w zaplanowanym terminie ukończyć torbę na akcję "Robótki w podróży".

Swoje bieżące robótki od zawsze trzymałam w płóciennej torbie, niepięknej, z krótkimi uchwytami, takiej sobie, o:




Było to wygodne rozwiązanie, bo nie pałętały mi się różne robótki po całym domu, a gdy coś chcę wykończyć w innym terminie, to też do torby dorzucam i przechowuję tam do czasu aż przyjdzie mi wena. Dawno już chciałam torbę jakoś upiększyć oraz przedłużyć jej uszy, żebym mogła nosić ją na ramieniu. Odpowiedniej motywacji dostarczyła mi dopiero ta wakacyjna akcja. Pkelu, dziękuję za ten kopniak!

Wykorzystałam do tego prześliczny materiał przysłany mi przez Anek. Uszyłam wierzch torby, a znajomą poprosiłam o pomoc w doszyciu go do torby (dla mojej maszyny, wciąż niewyregulowanej, to była za gruba warstwa). Tak samo do przedłużenia uchwytów musiałam wzywać pomoc, bo połączenie grubych płóciennych uszu z przedłużkami przygotowanymi przeze mnie z "materiału analogicznego" jak to się mówiło w starych dowcipach, było dla wyżej wymienionej niewykonalne.

Tak więc nie wiem czy robótka zostanie mi zaliczona, jako że nie wykonałam jej całkowicie samodzielnie, ale za to z dumą i bez wstydu mogę ją jutro zabrać na wakacje łącznie z tym, co w sobie kryje, a kryje sporo!

czwartek, 26 sierpnia 2010

Zabawa trwa...

Miłe koleżanki!
Już za kilka dni skończy się sierpień.
W zaproszeniu do naszej zabawy ten dzień określiłam jako zakończenie jej trwania.
I chyba zrobiłam niepotrzebnie, bo to przecież jest zabawa, a nie praca na akord (i nie bijemy się tu o Złotą Igłę).
Uznajmy więc ten zapis z datami jako nieaktualny i zbędny.

Upalne lato i wakacyjne podróże  nie sprzyjały naszej wydajności kreatywno - robótkowej, choć są już zrealizowane i ukończone pierwsze wspaniałe projekty, za które należą się wielkie brawa ich autorkom.
Pozostałe projekty się tworzą - mam taką nadzieję.
I wierzę również, że zniechęciłyście się, nie porzuciłyście robótek w kąt, nie przerwałyście radosnej twórczości!
Bardzo Was proszę o pozostanie w szeregach, a nawet nieśmiało zachęcam: odezwijcie się tu na blogu.
Pokazujcie, na jakim etapie są Wasze robótki - nawet jeśli w minionych tygodniach niewiele w nich przybyło.

Zabawa trwa nadal i jest to zgodne z tytułem,bo przecież trwa jeszcze rok 2010.

Pozdrawiam Was serdecznie i czekam na odzew - co tam u Was słychać?

wtorek, 24 sierpnia 2010

Koniec rózany:)

Dałam radę;) Dzięki motywacjom jaką dał mi blog, zrobiłam przyborniczek:) Post nizej widziałyscie jak wygląda wewnątrz. Teraz zaprezentuje swoje atuty zewnętrzne;)



Puszka została pomalowana i zcrackowana na brzegach. Z własneoręcznie wyciętego szablonu rózy namalowałam po obu stronach taką samą, w kolorze ciemnorózowym. Dodalam zawieszkę w rózczkową przekładką i szklaną perłą w tym samym odcieniu. Oraz zdobycznego badzika z Mojej Pasji na FaceBooku.

Mimo niedociągnięć technicznych uwazam ze pudełeczko posłuzy mi w podrózy długo długo;) Bardzo dziękuję za miłe komentarze pod wszystkimi moimi postami i wiarę we mnie;)

Melduję: Zadanie wykonane!

sobota, 21 sierpnia 2010

Środek zwyciężony:)

Wklejony, za waszą radą, magikiem, do wnętrza puszki. Trzyma się swietnie!
Postawiłam na pełen recykling/reusing czyli, mianowicie:
- materiał pochodzi z probników tkanin obiciowych które to mama kiedyś przywiozła z likwidowanego sklepu meblowego.
- gumeczki natomiast są z naramek od starego biustonosza
Szycie nie idzie mi wcale, wiec łaskawym okiem spojrzcie na moje proby, poki co nic się nie urwało a uwazam to za spory sukces!

Z zawartoscią:

I bez:


Ujdzie?

PS. Zapraszam na Candy do mnie:)

środa, 18 sierpnia 2010

Koniec części pierwszej

Wreszcie skończyłam hafcik na torbę.


Teraz będę mogła się zabrać za szycie.
Przyznam, że bardzo się obawiam tej czynności.
Moje "zdolności" w dziedzinie szycia są dość ograniczone, więc nie wiem czy uda mi się wykonać zamierzony plan.
Ale obiecuję, że będę się bardzo starać :o)

niedziela, 15 sierpnia 2010

Lada moment...

...dobrne do końca hafciku i będę mogła zasiąść do maszyny.
Mam już 3/4 czosnkowego obrazka



Czwartą pokażę lada moment ;o)
Jestem cała w strachu...haft to była najłatwiejsza część, teraz zaczną się schody :o(

czwartek, 12 sierpnia 2010

W trakcie

Miałam małą przerwę spowodowaną inna pilną pracą, ale w końcu wróciłam do mojego projektu. Na dzień wczorajszy prezentuje się tak:


Ale to dopiero połowa.
No nic, wracam do pracy :D

piątek, 6 sierpnia 2010

Cichutko podgladalam, a teraz

się przedstawię. Dołączyłam niedawno, zauroczona wspaniałym pomysłem. Wstydze się niezmiernie tego że jezdzę z wysłuzonym już nieco kosmetyczko-piórnikiem. Blog ten motywuje! W "podróze" (40 minutowe dojazdy pociagiem na uczelnię x2, przerwy miedzy zajeciami) zabieram frywolitkę, ktorej nauczyłam się niespełna 5 miesięcy temu. W zwiazku z tym ze łączę przyjemne z... przyjemnym, frywolitkując słucham audiobooków (aktualnie Pacjentów Jurgena Thorwalda) stad mp4 w pudełku.



Moj pomysł na. Nie potrafię szyć, dlatego myslę aby odświeżyć kosmetyczkę, np decoupagem. Jest ona bardzo mocna, gdyż metalowa, pojemna i zapinana na zamek, ale mankamentem jest brak przegródek. Myslałam o zrobieniu przegrodki na czołenka, pikotniki, szydełka, nozyczki, mp4 oraz wzór. Taką kieszonkę chyba jestem w stanie uszyć, acz czym to przymocowac do puszki? Klej magic? Super glue?
Pozdrawiam was drogie podrózniczki gorąco!

czwartek, 5 sierpnia 2010

Jedziemy na wycieczkę, bierzemy misia w teczkę...

Dobra, żartowałam, Nie ma żadnego misia. I teczka też jest bardziej torbą niż teczką... Choć właściwie można zaśpiewać Jedziemy na wycieczkę, bierzemy misia w teczkę. Widoczna oto przed Wami torba/teczka poniższa służyć ma właśnie do przewożenia i przenoszenia misiów i temu podobnych w fazie, no nazwijmy to - prenatalnej, czyli w kłębkach.

Krótko mówiąc przed Państwem moja ukończona torba robótkowa!

Torba robótkowa, ale też i torba odpadkowa, bo starałam się wykorzystać wyłącznie ścinki, resztki i jakieś nieudaczniki z poprzednich działań maszynowych. Jakieś zabłąkane kieszenie, uszy, ścinki - zmieniłam w kieszonki kieszoneczki skrytki i kieszenie. Na gazety, nożyczki, miarkę, no i włóczki.

Taka torba - Frankenstein... No nic, trudno, podziwiajcie ;)








Przeoczyć się nie da, że zainwestowałam w reklamę i na torbie umieściłam banerek.
Do zobaczenia gdzieś na szlaku... :D

czwartek, 29 lipca 2010

Rośnie...

...w siłę chciałoby się rzec, a tu tylko na ilość idzie :o)
Mam już dwa kwiatostany i przyznam dziwi mnie to ogromnie, bo backstitche dają się we znaki w tym wzorze.
Ale może zacznę od tego, jak to jest z tym haftem na tiulu.

Najpierw wyciełąm kawałek tkaniny potrzebny na jeden czosnek z zapasem takim, aby można go było przyfastrygować i zaczęłam stawiać krzyżyki kierując się dziurkami w aidzie
Jak już miałam mniej więcej zarys kwiatuszka odcięłam nadmiar tiulu, podciągając go nieco co ułatwiało odcinanie, bo jest to tkanina wystarczająco elastyczna 
Teraz pozostało już wyszyć resztę krzyżyków, postawić backstitche i ... mam drugie allium :o)
                                       
W zasadzie mogłabym już skończyć, bo te dwa prezentują się całkiem nieźle
                                           
Ale  jakoś marzą mi się cztery :o)

wtorek, 27 lipca 2010

Trudne początki

Wszystkie moje plany wzięły w łeb.
No może nie wszystkie, dalej trzymam się wersji "torby hafciarksiej".
W łeb wzięły plany dotyczące haftu na nią. Miał być klematis MTSA, ale po wyszyciu kilku krzyżyków, doszłam do wniosku, że to nie to, że się tylko namęczę, stracę dużo czasu, a na dodatek klematis nie jest moim ulubionym kwieciem (za wyjątkiem jego koloru - fiolet jak najbardziej pożądany ;o)).
Trzeba było zatem znowu zmusić szare komórki do myślenia, co przy panujących do niedawna upałach, wymagało nie lada wysiłku.
Przeglądając leżące na półeczce gazetki krzyżykowe natknęłam się na allium


I tutaj wszystko mi już pasowało. I kolor, i kwiat który jest jednym z naj, wielkość haftu i nieprzytłaczająca ilość krzyżyków.
Pojawiła się jednak zasadzka. Patrząc na obrazek, rzuciły mi się w oczy jakby ciemniejsze tła na kwiatach, a w schemacie nic takiego nie było.
Trzeba było zabrać się za studiowanie opisu. No i doczytałam, że stosowali jakiś dress net. Ki pieron...żaden słownik, nie chciał mi tego przetłumaczyć.
Zasięgnęłam zatem innego tłumacza. Mianowicie e-baya. Tam moim oczom pod tą nazwą ukazało się coś na kształt naszego tiulu żakardowego.
Ruszyłam zatem na poszukiwania takowego w kolorach niebieskim i lila.
Czynność ta nie zajęła zbyt wiele czasu, bo już w pierwszym sklepie pt. "OBI" zakupiłam obydwa, i mogłam zabrać się do pracy.
Na dzień dzisiejszy jest jeden gotowy



Haftuję na niebieskiej aidzie 16ct firmy DMC, mulinką tegoż samego producenta.
Spostrzeżenia na temat haftowania na tiulu:
Jeżeli ktoś haftował na aidzie i potem próbował na lnie, przez pierwsze kilka, kilkanaście  krzyżyków trzeba było się przyzwyczajać do nowego materiału. Tutaj było bardzo podobnie. Na początku miałam wrażenie, że nie dam rady na tym haftować i trzeba będzie chyba zrezygnować, jednak po 5 minutach oczy przyzwyczaiły się do "innego tworzywa" i jakoś poszło.
Teraz tylko kontynuowaać pracę, bo czas leci nieubłaganie...

sobota, 24 lipca 2010

Krzywulec pstrokaty





Czyli mieszkanko dla szydełek, które jak się zapewne domyślacie nieujarzmione żyją własnym życiem i włażą gdzie nie powinny...

NA POTWIERDZENIE

Mam nadzieję, ze teraz będą czekać wiernie na moją wenę chęć i czas. :)

P.S. Torba już skończona. Jak wylezie słońce to ją uchwycę i jutro się poznacie. Do zobaczenia!

środa, 21 lipca 2010

Finale grande.

Czyli mam już wszystko.
Dzisiaj rano spłynęło na mnie natchnienie, a w wyobraźni zobaczyłam efekt końcowy moich zmagań.
Powyciągałam z tajnych schowków potrzebne materiały i zabrałam się za robotę.
Cięłam, szyłam i kleiłam, robota paliła mi się w rękach.
I po dwóch godzinach mogę się cieszyć nowiutką i pachnącą jeszcze klejem puszką na robótkę:


nawet wnętrze ma ładne:


Zmieszczą się utensylia robótkowe i niewielka robótka.

Na koniec machnęłam szybko malutki hafcik, który nakleiłam na kraciaste serduszko:


A teraz trochę poprzynudzam o tym jak ozdobiłam puszkę.
Najpierw z kraciastej tkaniny uszyłam woreczek, który wkleiłam klejem MAGIC do środka puszki i podziwiałam 5 minut.
Potem wymierzyłam puszkę i z tylnej okładki bloku wycięłam prostokąt. Z białego płótna wycięłam  trochę większy prostokąt i przyszyłam do niego koronkę. Klejem stolarskim przykleiłam płótno do tekturki i podziwiałam przez 5 minut. Jak skończyłam podziwiać, a klej trochę wysechł, to oklejoną tekturkę przykleiłam klejem stolarskim do puszki, ustabilizowałam gumkami i znowu podziwiałam 5 minut. W trakcie podziwiania i schnięcia kleju wycięłam duże serduszko, a potem przykleiłam je do puszki. Od kurtki Mamcina odcięłam stoper (przecież i tak go nie używa, to po co będzie się tam marnował) przez dziurki w koronce przewlekłam sznureczek, założyłam stoper i już nic nie wypadnie z puszki.
Podziwiałam i robiłam zdjęcia, a w trakcie sesji fotograficznej wpadłam na pomysł wyhaftowania małego serduszka. Rzuciłam wszystko i w 15 minut je wyhaftowałam, wycięłam i przykleiłam i znowu podziwiałam 5 minut.
Teraz nie pozostało mi nic innego, jak tylko sprzątnąć twórczy bałagan, a potem podziwiać dalej dzieło rąk własnych.

poniedziałek, 19 lipca 2010

Cięcie

Cięcie sześcioboków na moją torbę zajęło mi około 3 godziny... a i tak jeszcze paru brakuje! Do tego układam je co chwilę w jakąś inną konfigurację i nie potrafię się zdecydować która lepsza...

Ale na decyzje mam jeszcze chwilę, bo póki co pocięte sześcioboki pojadą ze mną w niedzielę na wakacje i tam zostaną przygotowane do przyszycia (a gdzie indziej mogłyby być szyte robótki w podróży? ;) Reszta roboty to będzie już pestka.

Jak pisałam wcześniej do mojego projektu użyję niektórych z moich ulubionych tkanin, więc całość stanowi mieszankę wybuchową, nie zawsze spójną (nie chciałam układać sześcioboków w tęczę, ale to chyba nieuniknione...). Niestety nie udało mi się uniknąć pasowania wzorów (jak coś tnę to zawsze jakoś tak wychodzi, że pasuję wzory), ale i tak ten projekt jest bardziej "zwariowany" niż moje dotychczasowe projekty patchworkowe!

A oto dwie z wielu konfiguracji moich sześcioboków (zdjęcia takie na szybko):


Jak już się zdecyduję na jakiś konkretny układ to wkleję nowe zdjęcia - w tym parę zbliżeń, bo te tkaniny na to naprawdę zasługują:)

Przemyślenia na początek

Gdy zapisywałam się do tej akcji wiedziałam tylko jedno - na jakie robótki spróbuję wykonać pojemnik. Bo tylko jeden rodzaj robótek robię w podróży - frywolitkę. Ponieważ zazwyczaj podróżuję pociągami, to frywolitka jest do tego idealna. Zajmuje mało miejsca, można ją robić niewielkimi fragmentami (to się przydaje w drodze do pracy). A poza tym nie umiem innych robótek. Chociaż nie powiem, próbowałam. Ale ani z drutami, ani z szydełkiem nie polubiliśmy się.

Dotychczas wszystkie przybory do frywolitki przewoziłam w metalowej puszeczce po zegarku. Prawie wszystkie, bo nożyczki mam w scyzoryku-karcie i noszę w portfelu. Tak zatem wygląda mój tymczasowy zestaw podróżny.


Puszka jak to puszka, przegródek nie ma i wszystko mi się tam plącze - czółenka, kordonki, gotowe fragmenty robótek, igły... No po prostu totalny miszmasz. Czas więc wykonać coś praktyczniejszego i może ładniejszego.

Teraz warto by się było zastanowić, co chcę przewozić i na co zaplanować przegródki. Zatem spróbuję zrobić wstępną listę.

No to zaczynam:
- czółenka (na razie mam dwa, ale może mi przybędzie?)
- kłębki kordonka (w liczbie chyba takiej ile czółenek, najlepiej, żeby dało się włożyć czółenko przy kordonku, na wypadek robienia łuczków)
- igła do zakańczania
- małe szydełko (na razie używam szydełka z jednego z czółenek, bo drugie mam tzw. "bursztynowe", ale wygodniej byłoby mnieć też osobno szydełko)
- gotowe kawałki robótek
- małe nożyczki (żeby nie musieć przy byle okazji wyciągać portfela)

Czy o czymś zapomniałam? Póki nie zaczęłam projektować i szyć mogę sobie jeszcze przypomnieć. Drogie bardziej doświadczone panny frywolne, wspomóżcie radą!

sobota, 17 lipca 2010

Z tworzonka - powstaje torba robótkowa

Forum "Szyjemy po godzinach", klik, i jestem na blogu "Robótki w podróży" Zaraz zaraz, przecież w zeszłą niedzielę zaczęłam szyć torbę odpadkowo - robótkową, może się nada. Klik - mail do Pkeli - Matki Założycielki i jestem. Witajcie robótkowiczki objazdowe (odjazdowe?) i obnośne. To był znak, że kiedy zaczęłam łączyć szmatki na moją torbę - znalazłam Was. Muszę więc pokazać co udłubałam prawda? ;)

Oto zaczątek dzieła mego:




Szyta z resztek, metodą przykładania, cięcia i zszywania, tzw. piractwo maszynowe, czyli "krzywo, prosto - byle ostro" :)

czwartek, 15 lipca 2010

Początki

Ponieważ już dawno chiałam zrobić sobie jakąś fajną dużą torebkę na wszystkie moje klamoty, ta strona dała mi motywację do jej zrobienia.

Wiem, jaką torebkę chcę sobie zrobić, z czego i mniej więcej jak ma wyglądać. Na dzień dobry kupiłam sobie włóczki:


Teraz czeka mnie najprzyjemniejsza rzecz :D

środa, 14 lipca 2010

Przymusowy odpoczynek moich drutów

Niestety, przedłużający się upał nie pozwala mi na aktywność z włóczką i drutami.
Nie jestem w stanie tworzyć elementów do mojego woreczka, bo sama myśl o trzymaniu w rękach takiej robótki grzeje mnie dodatkowo.
Może uda mi się ten czas wykorzystać na opracowanie szczegółów drugiego projektu, który mam w planach od samego początku -  tzn. "cosia" na podróże hafcików wraz z podstawowym "oprzyrządowaniem" do nich.

Siatka na plac zabaw gotowa.

Skończyłam już pracę nad siatką na plac zabaw.
Ponieważ moje umiejętności krawieckie nie są najwyższych lotów, więc wykorzystałam starą płócienną siatkę na zakupy, i trochę ją przerobiłam i ozdobiłam.


Do siatki doszyłam nowe, dłuższe uszy, brzeg ozdobiłam koronką i przez zeszycie rogów uformowałam szersze dno.
W siatce mieści się cały robótkowo - placowy majdan, oraz niewielkie zakupy.

Do środka wszyłam uszytą wcześniej kieszonkę.


Do zrobienia pozostało mi zrobienie czegoś mniejszego na robótkę.
Na plac zabaw najczęściej zabieram ze sobą szydełko, więc chyba puszka po kawie dostanie nowe życie.

czwartek, 8 lipca 2010

Wszystko z odzysku, czyli mój prywatny recykling.

Pomimo upałów, które źle działają na moje myślenie, w ciągu  tych minionych dni zdecydowałam się.
Decyzja dotyczy oczywiście mojego worka na robótki drutowe.
Zrobię go wyłącznie z materiałów, które mam w domu.
Nic nie zamierzam kupować.
Nie dlatego, że żałuję kasy na nowości.
Po prostu mam takie ilości nagromadzonych różności, że już kompletnie nie mam miejsca w szafkach i  mojej wersalce.
W ciągu "chudych" lat braków na rynku, kupowałam i "zdobywałam" co się udało.
Nie zawsze mając ustalone przeznaczenie dla kupowanych różności.
I tak sobie leżą różne włóczki, tkaniny, sznurki, tasiemki, guziczki itd, czekając (nieraz od bardzo dawna) na wykorzystanie.

Jeszcze nie zdecydowałam się, z którego konkretnie materiału uszyję tzw. "wsad torebkowy".
To zostawiam na drugi etap.
Zacznę od przyjemniejszego, czyli dziergania na drutach.

W tych zapasach najwięcej mam włóczek w różnych odmianach i odcieniach koloru niebieskiego.
Dlatego mój worek będzie taki niebieski - kojarzący się z wodą, niebem, latem...
A kiedy przyjdzie zima, też będzie  się dobrze kojarzył - przecież niebo mamy cały rok nad głowami.

W ostatnim etapie ustalania wahałam się, czy robić różne elementy osobno, czy umieścić różne ściegi pasami.
W końcu jednak zdecydowałam się na taki luzacki, bałaganiarski, fantazyjny worek.
Czyli zrobię nieregularne elementy różnymi ściegami, a potem zabawię się w ułożenie tej mozaiki w całość.
Jako uzupełnienie mam zamiar wykorzystać guziki, klamerki, łańcuszki i może jakieś inne ozdoby.
Ale to już na samym końcu, żeby nie przesadzić i żeby nie powstało jakieś koszmareństwo.

wtorek, 6 lipca 2010

Pomysł mam, ale czasu brak:(

napiszę więc w paru słowach co ja zamierzam dla siebie:) uszyć.

Muszę mieć sporą torbę na wożenie ze sobą takich robótek:
W podrózy zamierzam jedynie szyć, gdyż na innych robótkach (np. szydełkowanie, druty itp.) znam się jeszcze mniej niz na szyciu:)

Pewnie uszyję jakąś sporą torbę, np. listonoszkę, ale zapinaną na całej długości na zamek tak by po rozłożeniu mieć trochę miejsca do pracy (np. na wbijanie szpilek, rozkładanie poszczególnych elementów patchworku itp.).
Torbę będą zdobiły moje ukochane hexagony z paru tkanin, z którymi nie mogę się rozstać - by mieć pewność, ze zdązę wszystko uszyć wymyśliłam, że sześcioboki naszyję na jakąś jednolitą tkaninę (marzy mi się len, ale na razie jeszcze go nie kupiłam).

Od dawna chciałam coś dla siebie uszyć z paru lubianych przeze mnie tkanin, ale one nie pasują do niczego w naszym mieszkaniu - więc bardzo się ucieszyłam jak przeczytałam o tym projekcie:)

sobota, 3 lipca 2010

Dwa drobiazgi.

Zrobiłam dwa drobiazgi - przydasie.
Pierwszy to woreczek na chusteczki nawilżane (niezbędne na placu zabaw), chusteczki higieniczne i plasterki.


Dosyć spory, bo musi pomieścić wszystkie wyżej wymienione rzeczy, teraz będę miała je wszystkie w jednym miejscu łatwo dostępne.

Drugi drobiazg przydaś to etui na okulary:


Ozdobione motylkiem zrobionym w/g kursu Aty.


Z wierzchu biały len, w środku podszewka w krateczkę, a pomiędzy materiałami wypełnienie z folii, którą owijają np. telewizory. Trochę ciężko się to zszywało, ale dałam radę.
Woreczek i etui szyte ręcznie, co widać we wnętrzu etui.
A skoro mam już prawie wszystkie potrzebne wnętrzności, to pora się zabrać za siatkę.

czwartek, 1 lipca 2010

Myśleć, myśleć.... ;)

Na trop "robótek w podróży" wpadłam po przeczytaniu posta pkeli na forum Kaiem. Temat mi bliski, bo sama jeździłam pociągiem do pracy (godzina w jedną stronę), dziergając w tym czasie szydełkowe bombki. (Tak tak, w marcu bombki choinkowe robiłam). To były aż dwie godziny dziennie na bombki, dzięki czemu powstało ich sporo, czekają jedynie na obrzucenie ich złotymi półsłupkami (nić kupię może we wrześniu, w końcu nie spieszy się) i na choinkę, której przed końcem grudnia raczej spodziewać się nie należy ;)
Do celów tychże bombek uszyłam sobie torebkę, głęboką, na podszewce, żeby nić ładnie się wysuwała nie zaczepiając o nic. Nieduża, w sam raz mieści dwa kłębuszki (bo jeden zapasowy), szydełko i oczywiście bombki.




Po bombkach miały być aniołki, też szydełkowe, ale zmieniłam pracę i już nie muszę dojeżdżać pociągiem. Torebka została. Pochłonął mnie bez reszty decoupage, jako że okazało się, że po zmianie pracy na "lokalną" mam całą masę zaoszczędzonego czasu, który jakoś trzeba było wypełnić. Ale... wieczorami, gdy prace sobie schną, a dzieci już śpią, umilam sobie czas haftem.
Na wakacje swego życia najchętniej zabrałabym wszystko, tylko że.. wszystkiego zabrać się nie da. Na co więc zrobić odpowiedni pojemnik?

Po dwóch dniach namysłu i kołaczących się myśli wybrałam... przybornik na akcesoria do haftu.
Francuska strona którą pokazała pkela, jest fantastyczna, to całe morze inspiracji, tyle że... chcę zrobić coś zupełnie odmiennego tak trochę na przekór.
Projekt kołacze mi się po głowie, ale nie przybrał jeszcze ostatecznego kształtu. Wszystko się może zmienić nawet w trakcie zaawansowanego projektu :) Pokażę więc coś, co już zrobiłam w te dwa dni, a co zostanie wykorzystane w mojej pracy :) To taka pierwsza jaskółka ;)